O czym tu przeczytasz:
- Czy istnieje dowolność w nazywaniu miejsc intymnych dzieci
- Co wpływa na używanie przez dorosłych konkretnego słownictwa na genitalia dzieci
- Dlaczego używanie medycznie poprawnych nazw bywa trudne
- Co dziecko wynosi z tego, że używamy poprawnych medycznie nazw miejsc intymnych
- Kolokwialne nazwy na genitalia dziecięce – czy są ok i na co być czujnym
- Jakie są poprawne nazwy medyczne na genitalia dziecięce – dziewczęce i chłopięce w jakim wieku dziecka zacząć ich używać
- Przytoczę przykładową psychoedukację – wprowadzenie nazewnictwa dzieciom (wraz z zasadą prywatności, intymności – czyli, że te części ciała są takie nasze, wymagające ochrony, delikatności; normami dotyczącymi nagości oraz obopólnej zgody w odniesieniu do intymności – panującymi w domach; zasadą decydowania przez dziecko o swoim ciele i dotyku oraz wyjątkach dotyczących kontaktu fizycznego z innymi)
Czy istnieje dowolność w nazywaniu miejsc intymnych dzieci?
Czy trzeba w ogóle nazywać genitalia dzieci?
W opiece nad dziećmi przychodzi taki moment – czy to przy własnym dziecku, czy w związku w związku ze sprawowaniem opieki nad nie własnym dzieckiem (np. żłobkowo, przedszkolnie, będąc nianią), gdy na przykład dziecko wymaga wsparcia przy czynnościach higienicznych, pielęgnacyjnych, kiedy jakoś trzeba zacząć nazywać te części ciała “tam na dole” i pojawia się pytanie – Jak? Jakich słów/nazw użyć? W jakim wieku?
Przewrotnie powiem, że można nazywać genitalia dzieci tak jak chcemy, tak jak się nam podoba, natomiast to jakich nazw używamy będzie miało swoje następstwa (które mogą optymalnie wspierać dziecko w jego rozwoju lub go utrudniać). Zdecydowanie dobrze jest nazywać ciało dzieci w tym genitalia. Będę zachęcać do dołączenia do opisów/ słownictwa istniejącego w waszych domach określeń medycznie poprawnych.
Często pytam dorosłych, jakich nazw używają w odniesieniu do genitaliów swoich dzieci , jakie nazwy słyszeli u innych dorosłych w rodzinie, wśród znajomych
oraz jak nazywano ich genitalia gdy byli dziećmi.
Pojawiają się takie odpowiedzi: muszelka, kaśka, baśka, kurka, śmierdziucha, wagina, kuciapka, penis, siusiak, paróweczka, dziabąg, brzoskwińka, mieczyk, pindol, pisiak, siuśka, kwiatuszek, dzwoneczki, sikawka, wacuś.
Zacznę od tego i powiem wprost jakich nazw na pewno NIE UŻYWAĆ!
- zawstydzających,
- wulgarnych,
- sugerujących jakieś negatywne konotacje – “jaskinia grzechu”, śmierdziucha itd
Po prostu nie róbmy tego, to jest przekraczające i nie buduje przyjaznego stosunku do własnego ciała oraz kształtującej się seksualności.
Dorośli używający tych nazw najczęściej mają dobre intencje – często zależy im, aby przekazać dzieciom konkretne wartości – chcą aby dziecko dbało o higienę, czy szanowało swoje ciało.
Natomiast wiem i głęboko wierzę, że da się to zrobić bez dewaluowania intymności oraz we wspierający sposób.
Zatem jeśli jako dorosły, chcesz aby dziecko dbało o higienę powiedz po prostu “mycie pupy i sromu/ penisa jest konieczne dla zdrowia, zależy mi, abyś to robiła/robił”.
Jeśli zależy dorosłemu na przekazaniu konkretnych wartości np. religijnych, powiedz dziecku o tym w co wierzysz, w co wybierasz wierzyć, ale nie strasz dziecka, bo to nie sprawi, że będzie miało szacunek do tych wartości. Może zacząć je wyznawać, czy stosować pewne zachowania z lęku na przykład przed karą rodzicielską czy boską / chęci zadowolenia rodzica, czy spełniania oczekiwań ważnego dorosłego. W najgorszym przypadku może to odcisnąć uszczerbek na zdrowiu psychicznym, fizycznym i relacyjnym. Możnaby dużo powiedzieć o komunikatach, jakie mówimy do dzieci, które dotyczą intymności, a które wzbudzają dużo poczucia winy, lęku – jednak dzisiaj nie będę kontynuować tego wątku.
Podsumowując ten kawałek: Możesz jako dorosły opowiadać dziecku co dla Ciebie ważne, na czym Tobie jako dorosłemu, opiekunowi zależy w kontekście intymności, genitaliów dziecięcych bez używania zawstydzających przekraczających stygmatyzujących nazw i komunikatów.
Podkreślę, że bardzo mnie cieszy przesunięcie edukacyjne jakie ma obecnie miejsce by zamiast straszenia potencjalnymi zagrożeniami, wrzucania poczucia winy i wstydu, wyposażyć dziecko/ nastolatka w wiedzę i umiejętności do zarządzania swoim zdrowiem intymnym, seksualnym. W przypadku małych dzieci dzieje się to poprzez między innymi taki element jak NAZYWANIE CIAŁA i budowanie pozytywnego stosunku do tego ciała.
Co wpływa na używanie przez dorosłych konkretnego słownictwa na genitalia dzieci?
Z literatury, doświadczenia gabinetowego i warsztatowego wynika, że nazewnictwo kolokwialne genitaliów częściej funkcjonuje w użyciu codziennym niż to medyczne.
Dlaczego tak się dzieje: najczęściej jest to związane z tym, jak do nas mówiono, z jakimi nazwami spotkaliśmy się w naszym dotychczasowym życiu – mam tu na myśli doświadczenie rodzinne, edukacyjne, czy płynące ze środków masowego przekazu.
Natomiast na gotowość do używania słownictwa zwłaszcza medycznego, do opisu genitaliów dziecięcych będą wpływały między innymi nasze przekonania dot. seksualności (w ogóle a w szczególności tej dziecięcej), przekazy rodzinne i kulturowe, z którymi mieliśmy styczność, emocje, które się w nas pojawiają gdy mamy styczność z intymnością oraz środowisko, w którym żyjemy – tu mam na myśli otwartość na wspieranie rozwoju seksualnego dziecka, tabu językowe, pokoleniowe, płci.
Jest takie dość proste a jednocześnie uderzające dla mnie ćwiczenie, które pozwala się temu przyglądać.
Możemy sami u siebie sprawdzić co się w nas dzieje w styczności z intymnością, zachowaniami seksualnymi dzieci.
Przeczytaj dwie sytuacje, wyobraź sobie , że dotyczą Ciebie i Twojego dziecka:
- Wyobraź sobie swoje dziecko – niemowlę, które łapie się za penisa/ srom, gdy leży na przewijaku bez pieluszki – dzieje się to prawie przy każdym przewijaniu.
- Wyobraź sobie swoje dziecko w wieku przedszkolnym, które siedzi w wannie – wchodzisz a ono ogląda sobie krocze, dotyka je – dzieje się bardzo często zwłaszcza jak dziecko jest nago.
Zauważ, co się dzieje na poziomie Twoich emocji, myśli, co masz ochotę zrobić?
Zazwyczaj na warsztatach pojawia się całe spektrum myśli: “ok jest zaciekawione swoim ciałem”, “nie chce żeby się tam dotykał”, “nie chce żeby się za często dotykał/ła”, “boję się, że coś mu się stanie jak będzie sobie tak często tam grzebał/a”
“Czuję zażenowanie”, “dyskomfort”, “zaskoczenie”, “spokój”
Tak samo zachęcam do przyglądania się myślom i emocjom, gdy słyszysz nazwy medyczne na genitalia i myślisz o tym, że miałabyś/ miałbyś ich używać w stosunku do dzieci:
– srom, wulwa, wagina, pochwa, penis, członek, moszna.
Dlaczego używanie medycznie poprawnych nazw była trudne?
Dobrze jest być świadomym tego, co mi utrudnia ale i też tego, co mi ułatwia wspieranie dziecka w optymalnym rozwoju seksualnym.
Wracając do nazw, które się pojawiły na SM. Nazywając ciało dzieciom, dobrze jest przyglądać się dlaczego wybieramy konkretne określenia.
- co dostałam/em w pakiecie wychowawczym jeśli chodzi o nazewnictwo genitaliów, rozmowy związane ze zdrowiem i rozwojem seksualnym
- dlaczego używam danego/ konkretnego słownictwa do opisu genitaliów (dlaczego używam zdrobnień, nazw medycznych / zupełnie niemedycznych)
- czy słownictwo, którego używam zapewni mojemu dziecku możliwość precyzyjnego komunikowania się w obrębie intymności, zadbania o swoje zdrowie, granice (jako dziecko ale potem dorastający i w końcu dorosły człowiek)
- czy słownictwo jakie wybieram wpływa na kształtowanie pozytywnego stosunku do własnego ciała
Warto się nad tym w moim poczuciu zastanawiać, czy słownictwo dotyczące genitaliów, jakie funkcjonuje w naszych domach jest użyteczne dla dziecka czy bardziej reguluje nasz poziom dyskomfortu w związku z zetknięciem się z intymnością, czy jest pewnego rodzaju parasolem bezpieczeństwa dla naszego poczucia kompetencji w tym temacie – mam na myśli lęk przed zbyt dużym wzbudzeniem u dziecka ciekawości seksualnej, przekroczeniem dziecka (powiem coś zdrobniale albo nazwę coś kurką / muszelką/ paróweczką, aby zbytnio nie seksualizować).
Dyskomfort czy niepewność w zetknięciu z intymnością są normalnymi odczuciami – gdyż jest to obszar prywatny, delikatny, wymagający ochrony.
Tym bardziej te odczucia się intensyfikują, jeśli wychowawczo dostaliśmy w pakiecie tabu (co padło w kilku odpowiedziach: brak rozmów i brak nazywania genitaliów – “te miejsca nie miały nazwy”), straszące przekazy kulturowe i rodzinne “nie dotykaj się tam, bo Ci ręka uschnie”.
Natomiast zachęcam, żeby się zastanawiać co mi robi, że używam danego słownictwa i co by mi robiło gdybym miał/ miała użyć innego – np. tego medycznego.
W związku z ta wiedzą o sobie, mogę odpowiedzieć na pytanie, na co dzisiaj czuję się gotowy jako dorosły, dorosły wspierający dziecko. Może jeszcze przez następne pół roku albo więcej nie będę gotowy, żeby użyć medycznych nazw genitaliów opisując ciało swojego dziecka, ale może przeczytam mu jakąś książeczkę o ciele – ułożę z nim puzzle związane z ciałem, może przeczytam materiały psychoedukacyjne, może wrócę do tego webinaru za jakiś czas lub poszukam materiałów, które mnie wesprą.
Co dziecko wynosi z tego, że używamy poprawnych medycznie nazw miejsc intymnych?
WARTO w moim odczuciu wiedzieć, CO DZIECKO WYNOSI z tego, że używamy poprawnych medycznie nazw genitaliów dziecięcych:
- prawidłowe nazewnictwo miejsc intymnych (które może funkcjonować równolegle do przyjętego w danym domu), które to słownictwo do opisywania swojego ciała, jest znane i jasne dla wszystkich, co przekłada się na umiejętność zaopiekowania siebie i precyzyjnego zgłoszenia przez dziecko sytuacji, gdy zostaje w jakikolwiek sposób przekroczone w kontekście intymności,
- oswojenie z nazewnictwem własnego ciała – intymnym, dzięki czemu w kolejne wyzwania rozwojowe i zmiany, które ze sobą niosą wejdzie z większą gotowością i zaufaniem (do swojego ciała, siebie i dorosłych, którzy mu w tym towarzyszą)
- otwartość rodzica do rozmów o ciele, stosunek do seksualności pełen szacunku dla ciekawości dziecka,
- towarzyszenie w rozwoju seksualnym zamiast straszenia czy piętnowania,
- rozmawianie zwyczajnie o intymności dostarcza przekazu, że jest to kolejny kawałek świata, doświadczenia, o którym można normalnie rozmawiać
Ja jestem zwolennikiem psychoedukacji, która pojawia się w małych dozach ale często. Wtedy staje się bardziej przyswajalna.
Wiedząc o sobie co się we mnie dzieje, gdy mam styczność z tym tematem, który we mnie wzbudza np. dyskomfort, albo jakieś trudne myśli, mogę się tym zająć i stworzyć sobie takie warunki, które będą sprzyjać odważaniu się – rozmawianiu i nazywaniu.
Za to trzymam kciuki!
Kolokwialne nazwy na genitalia dziecięce – czy są ok i na co być czujnym?
Jeśli używamy nazw niemedycznych – to w porządku, jednak jeśli jest to jedyne słownictwo, które funkcjonuje w naszym domu w odniesieniu do genitaliów, może się okazać, że dziecko kiedy użyje go prosząc o pomoc, nie zostanie zrozumiane. Jako mała osoba znając i mając oswojoną np. muszelkę, może mieć trudności z uzyskaniem wsparcia i pomocy, gdy zostanie przekroczone. (Nie musi tak być, ale z dużym prawdopodobieństwem jednak będzie to trudniejsze)
To nie jest tak, że kolokwialne słownictwo domowe nie może funkcjonować, czy nie powinno, ale
ważne, żeby dzieci znały różne określenia na genitalia żeńskie i męskie, w tym medycznie poprawne.
W literaturze mówi się najczęściej, że znajomość i używanie poprawnych medycznie nazw, oraz to, że dziecko uczy się, że może decydować o swoim ciele i dotyku tego ciała przede wszystkim będzie czynnikiem wspierającym zapobieganie nadużyciom, przekroczeniu przez inne dziecko czy dorosłego oraz wpływało na szybkość znalezienia wsparcia i pomocy jeśli zostanie nadużyte.
Poza mówieniem o edukowaniu w kontekście czynników chroniących i prewencji nadużycia, cieszy mnie, że równolegle coraz bardziej widoczny jest ruch edukacyjny związany z nazywaniem swojego ciała/ ciała dzieci przy użyciu słownictwa medycznego nie tylko w kontekście nadużycia, ale również dbania o umiejętność precyzyjnego porozumiewania się przekładająca się na dbanie o zdrowie, swoje granice, lepsze komunikowanie się w relacjach (z dziećmi, dorosłymi) angażujących dotyk.
Będzie to miało zastosowanie:
- zarówno przy proszeniu o pomoc (bo je coś zaswędziało, bo nie chciało zostać dotknięte w okolice intymne, bo uwiera/ obciera je np. siodełko od roweru itp.)
- jak i komunikowaniu przyjemnego / nieprzyjemnego dotyku jako dziecko – będzie potrafiło bardziej precyzyjnie nazwać i zakomunikować swoje potrzeby i granice w tym kawałku.
- precyzyjne nazewnictwo przekładać się będzie na umiejętność dbania o zdrowie ciała w obrębie genitaliów (“mamo boli mnie wagina/ odbyt”), sygnalizowania swoich granic (“hej nie chcę żebyś mnie klepał w pupę/ łapał za penisa”)
- ciało pozytywnego postrzegania swojego ciała – nazywanie ciała nie musi być zawstydzające.
Podsumowując zasadnym jest znać i używać w życiu codziennym dzieci poza określeniami kolokwialnymi, funkcjonującymi w danym domu, medyczne nazwy genitaliów ze względów BEZPIECZEŃSTWA przede wszystkim, jak również z uwagi na kształtowanie umiejętności precyzyjnego komunikowania się, co przekłada się na zarządzanie swoją intymnością (dbanie o nią zdrowotnie oraz relacyjnie)
Wracając do nazewnictwa jeszcze tego kolokwialnego
- Jedni mówią – nie używaj takiego, bo przecież muszelka leży w morzu, a kurka mieszka w kurniku – jasne! jest to prawdą i nie są to nazwy, które w swoim pierwotnym znaczeniu opisują genitalia i należy pamiętać, że mogą wprowadzać trudności w dogadaniu się.
- Jednak zamiast oceniania czy mówienia, żeby tak nie robić – zachęcam tutaj do zastanawiania się czy słownictwo jakiego używam w sposób wystarczający będzie służyło mojemu dziecku do komunikowania się w obrębie intymności, seksualności – przede wszystkim przy sygnalizowaniu potrzeby pomocy w przypadku naruszenia cielesności dziecka przez inne dziecko czy dorosłego.
Jeśli nie, gorąco zachęcam, dołożenie równolegle innego nazewnictwa, i tu proponuję, by było medycznie poprawne.
Jak to wprowadzić? Można powiedzieć dziecku “co Ty na to, żebym Ci powiedział/ła, jak inaczej można nazwać niektóre części ciała?” (w trakcie kąpieli/ wspólnej zabawy/ układania puzzli np. o ciele)
Jakie są poprawne nazwy medyczne na genitalia dziecięce – dziewczęce i chłopięce w jakim wieku dziecka zacząć ich używać?
Posłużę się postaciami które zilustrowała Julia Nikodem – całą psychoedukację można pobrać bezpłatnie tutaj.
Zacznijmy od nazewnictwa:
Można opowiedzieć dziecku o ciele w następujący sposób i jest to psychoedukacja przeznaczona dla dzieci w wieku przedszkolnym i jak najbardziej wczesnoszkolnym:
DZIEWCZYNKA:
Pod brzuszkiem, tam gdzie zaczynają się nogi, znajduje się miejsce, które kształtem przypomina trójkąt, nazywamy je wzgórek łonowy – jest miękki jak poduszka – chroni delikatne części twojego ciała, które zazwyczaj znajdują się pod majtkami. Te części ogólnie można nazwać srom, wulwa, wagina lub pochwa.
Poniżej znajdują się dwie miękkie poduszeczki to wargi sromowe zewnętrzne, pomiędzy nimi znajdują się wargi sromowe wewnętrzne. Między wargami sromowymi są dwa otwory – przez ten najbardziej z przodu – robimy siku, to cewka moczowa, otwór nieco bardziej z tyłu – to wyjście pochwy (można dodać tutaj funkcję jeśli czujemy taką gotowość! tędy wychodzi dzidziuś w trakcie porodu naturalnego lub służy do seksu w przypadku dorosłych, tędy wypływa też krew menstruacyjna). Za pochwą między pośladkami znajduje się odbyt, tędy wychodzi kupka.
Inne delikatne, intymne części ciała to piersi i pośladki. Piersi to miękka okrągła część, czyli sutek, a małe ciemne miejsce to brodawka. Całą pierś nazywamy sutkiem, choć możesz się spotkać z tym, że niektórzy używają słowa sutek, w określeniu tylko na brodawkę. Gdy jest zimno możesz poczuć, że brodawka twardnieje – to normalne.
CHŁOPIEC:
Można znowu posłużyć się niniejszym wydrukiem lub lalką anatomiczną, puzzlami itd.
Pod brzuszkiem, tam gdzie zaczynają się nogi, znajduje się penis / prącie / członek.
W środku penisa znajduje się cewka moczowa to tędy wydostaje się siusiu. Penis służy do siusiania oraz w przypadku dorosłych do seksu. Penis jest miękkim wałeczkiem. Pod wpływem dotyku może stawać się twardszy – z reguły jest to przyjemne i zupełnie normalne. Pod penisem znajduje się mięciutki worek (moszna), w którym znajdują się jądra – w dotyku przypominają płaskie śliwki. Jego zadaniem jest utrzymywanie jąder w temperaturze nieco niższej niż temperatura całego ciała.
Z tyłu za moszną, między pośladkami znajduje się odbyt, tędy wychodzi kupka. Inne delikatne, intymne części ciała to piersi i pośladki. Piersi to miękka okrągła część, czyli sutek, a małe ciemne miejsce to brodawka. Całą pierś nazywamy sutkiem, choć możesz się spotkać z tym, że niektórzy używają słowa sutek, w określeniu na brodawkę. Gdy jest zimno możesz poczuć, że brodawka twardnieje – to normalne.
Od jakiego wieku zacząć w ogóle nazywać genitalia dzieci i jakich nazw używać?
Dla obydwu tych pytań odpowiedź brzmi – poprawnych medycznie od samego początku – czyli od urodzenia.
Niektórzy powiedzą: “ale niemowlę nic nie rozumie”.
Jasne komunikacyjnie może nie, ale będzie “odczytywało” nasze nastawienie do ciała i zachowań dziecka związanych z ciałem z mimiki, z tonu głosu, natomiast komunikacyjnie okres niemowlęcy jest doskonały, aby dorosły oswajał się w nazywaniu genitaliów. Jak można to robić konkretnie? Już przewijając niemowlaka, myjąc go, możemy mówić do niego: “teraz posmaruje Ci wargi sromowe linomagiem (czy innym kremem pielęgnacyjnym), oo jeszcze przetrę chusteczką przy odbycie i gotowe”. W trakcie mycia: “brzuszek umyty, nóżki, jeszcze siusiak/ penis, jąderka, a potem pupa”.
Gdy dzieci są bez pieluszki, odkrywają swoje ciało – które jak się okazuje również pod tą pieluszką się znajduje, można wtedy powiedzieć: “odkryłaś swój srom, oo odkryłeś swojego peniska/ siusiaka.” Zachęcam, aby to mówić ze szczerym zainteresowaniem i ciekawością.
Kiedy dzieci odkrywają i oglądają ręce dłonie, czy pięty, dorośli zazwyczaj wtedy robią “oooo, piętki masz takie słodkie” , “oooo, odkryłeś swoje ręce”.
To tu mamy dokładnie to samo.
O ciele można mówić, nazywać części ciała przy okazji codziennych czynności.
Okres przedszkolny jest pierwszym momentem do wejścia z dzieckiem w dialog w kontekście rozwoju seksualnego – dziecko spontanicznie domaga się, aby w nim aktywnie uczestniczyć! Warto za nim podążać i stawać się czujnym na sygnały ciekawości.
Można złapać te momenty i na nie odpowiadać lub samodzielnie je zaaranżować:
- nazywać ciało przy okazji codziennych czynności – kąpieli, przebierania, czynności fizjologicznych itd. „Teraz myjemy twarz, ręce, nogi, srom/penisa, pupę”
- odpowiadać na ciekawość niewerbalną dzieci: „Zauważyłam, że się przyglądasz. Czy ciekawi Cię, czemu mam włoski na waginie?”
- „Przyglądasz się mojemu penisowi, chcesz o coś zapytać?” (jeśli dziecko jest między trzecim a piątym rokiem życia, będą je fascynować wszelkie różnice w budowie między dzieckiem a dorosłym, oraz dziećmi odmiennej płci.)
- „Widzę, że patrzysz na swój srom/ penisa – jesteś ciekawa/y jak jest zbudowany?
Padło też pytanie w mediach społecznościowych jak dzieciom przekazać, że są to miejsca prywatne, wrażliwe, delikatne, których nie pokazujemy wszystkim – jak to zrobić we wspierający sposób, dbając i pozytywne nastawienie do ciała bez zawstydzania.
Postanowiłam przytoczyć krótką psychoedukację w której kładę nacisk na:
- nazewnictwo genitaliów żeńskich i męskich
- zasadę prywatności, intymności (czyli, że te części ciała są takie nasze, wymagające ochrony, delikatności)
- normy dotyczące nagości oraz obopólnej zgody w odniesieniu do intymności panujące w domach
- zasadę decydowania przez dziecko o swoim ciele i dotyku
- oraz wyjątkach dotyczących kontaktu fizycznego z innymi
Zanim będziemy mówić o ciele warto zaaranżować zabawę: np. pociąć karty postaci w formie puzzli, a następnie ułożyć lub przykleić razem z dzieckiem. Zabawę oswajającą nazewnictwo miejsc intymnych przy pomocy kart których tutaj używam można przeprowadzić na przykład w taki sposób:
Spójrz, każda z tych postaci ma różne części ciała: głowę, brzuch, ręce, nogi, kolana, łokcie, stopy (można wymieniać z dowolnym poziomem szczegółowości). Niektóre części ciała zakrywa się bielizną albo kostiumem kąpielowym. Te miejsca na ciele, które zakrywamy bielizną albo kostiumem kąpielowym, nazywamy miejscami intymnymi.
Intymne, czyli prywatne, wrażliwe/ delikatne, wymagające ochrony. Dziewczyny mają srom/ wulwę/ waginę/ pochwę oraz piersi i pośladki, Chłopcy penisa/ prącie/ członka, mosznę oraz piersi i pośladki. My używamy zazwyczaj nazwy……………. (Można odwołać się do słownictwa używanego na co dzień opisującego miejsca intymne)
Jeśli dziecko dopytuje dlaczego zakrywamy te części ciała, można je zapytać: Czy zauważyłeś/aś, by ludzie chodzili na golasa w sklepie, przedszkolu, na chodniku itp. (Zasadniczo nie, więc dzięki temu możemy powiedzieć dziecku o zasadzie prywatności i intymności). Raczej nie, to dlatego, że nie pokazujemy naszych miejsc intymnych publicznie – to znaczy, że zakrywamy je, gdy przebywamy z innymi, nie jesteśmy sami.
(i teraz uwaga bo tu jest mogą być wyjątki dot zasad nagości w domach niektórych domach są różne normy dotyczące nagości i można je tu przytoczyć) Możesz jednak zauważyć, że w naszym domu chodzimy czasami przy sobie na golasa, bo jest nam z tym ok – wszyscy się na to zgadzamy. Jeśli komuś przestanie to pasować, możemy o tym porozmawiać i jeśli będzie trzeba, wprowadzimy zmiany (zasada obopólnej zgody – wszyscy uczestnicy jakiegoś kontaktu muszą się na niego godzić).
Czasami my rodzice/ opiekunowie w przedszkolu, pomagamy Tobie w czynnościach higienicznych: myjemy, przebieramy, wycieramy pupę – wtedy dotykamy Twoich miejsc intymnych. Jeśli nie będziesz chcieć pomocy dorosłego, możesz zawsze o tym powiedzieć. Ty o tym decydujesz. Pamiętaj, że nikt nie ma prawa Ciebie dotykać bez Twojej zgody: ani w miejsca intymne, ani nawet w palec u ręki czy stopy, jeśli tego nie chcesz. (Każdy ma prawo decydować o swoim ciele i tym jak i przez kogo jest dotykany – wiedzę tę można przekazywać już na etapie czynności higienicznych i pielęgnacyjnych. Także w codziennych sytuacjach, gdy się przytulamy, gilgotamy – uczymy, że dziecko zawsze może powiedzieć STOP.)
(wyjątki !!!!) Czasem się zdarza, że ktoś ogląda nasze miejsca intymne np. lekarz. Są to jednak wyjątkowe sytuacje. Wtedy takie osoby muszą wytłumaczyć dziecku, dlaczego to robią – np. potrzebują posłuchać bicia serca. U lekarza, przy dziecku powinien być wtedy także zaufany dorosły (najczęściej rodzic), który będzie wsparciem i również wyrazi na to zgodę.
Powyższą psychoedukację starałam się ułożyć w wyczerpujący sposób jednak można ją dozować, mówić na kilka razy, etapami, wiele razy, powtarzać w zgodzie z własną gotowością.
Daj znać w wiadomości, w komentarzu o tym jakie masz przemyślenia / pytania / potrzeby po przeczytaniu tego wpisu.